SOBÓR W BAZYLEI

Jedność Kościoła stanowiła w istocie wielką troskę nowego papieża. Zdaniem Eugeniusza IV na skandal zakrawało zwołanie przez jego poprzednika soboru do Bazylei bez zapewnienia w nim udziału przedstawicieli Kościołów wschodnich. Pozbawiony ich uczestnictwa sobór byłby – jak mówił – powszechny, ale nie ekumeniczny. Czyż nie lepiej było opóźnić sobór i uzależnić jego zwołanie od nowych negocjacji z Bizantyjczy- kami? Było jednak zbyt późno, aby podjąć taką decyzję. Biskupi znajdowali się już w drodze i ze względów psychologicznych, a także technicznych nie było możliwe odwołanie soboru.

Eugeniusz starał się nie opuszczać Rzymu, któremu wówczas zagrażała nowa fala gwałtów, a złożony chorobą, postanowił nie wyruszać nawet do Bazylei. Sobór rozpoczął się bez papieża, co było bardzo niekorzystne, ponieważ biskupi skorzystali z jego nieobecności, aby bezzwłocznie potwierdzić wyższość soboru nad papieżem. Papież odpowiedział nakazem rozwiązania soboru, lecz spotkał się z odmową biskupów: „Święty sobór ma władzę nad papieżem” utrzymywali. Powstał impas. Nie chcąc wytworzyć sytuacji nieodwracalnej, Eugeniusz IV odwołał w grudniu roku 1433 nakaz rozwiązania soboru. Zresztą sytuacja polityczna uległa dalszemu pogorszeniu. Kilka tygodni później wrzenie mas ludowych zmusiło papieża do opuszczenia Rzymu i udania się do Florencji. Pozostał tam przez dziewięć lat.

Uczestnicy Soboru Bazylejskiego zachowywali się tak, jak gdyby piastowali kolegialnie najwyższą władzę w Kościele. Zorganizowali Kurię, mianowali legatów, a nawet wysyłali ambasadorów. Istniało niebezpieczeństwo w tym, że sobór zastąpił formułę monarchiczną formułą republikańską. Doradcy papieża tłumaczyli mu, że nieobecni nie mają racji, i że powinien uczestniczyć osobiście w pracach soboru, Eugeniusz IV dał się przekonać, ale wzdragał się przed opuszczeniem Włoch w okresie zaburzeń politycznych.