KONKORDAT Z NAPOLEONEM

Na mocy traktatu w Luneville, zawartego w lutym 1801 roku, Stolica Apostolska odzyskała Państwo Kościelne, pozbawione legacji bolońskiej, ferrarskiej, raweńskiej i romańskiej. Był to ubytek dość znaczny, lecz Pius VII, który na temat świeckiej władzy papieża miał zdanie zbliżone do poglądów, jakie będzie miał 125 lat później Pius XI, tym się nie trapił. Troskę papieża stanowiła odnowa duchowa. Dlatego przyjął pozytywnie, choć bez entuzjazmu, pierwsze kroki, jakie poczynił Bonaparte wo- bez kardynała Martiniana, biskupa Verceil, w celu zawarcia nowego konkordatu przywracającego wolność religijną we Francji. Papież nie miał wielkiego zaufania – zresztą słusznie – do Pierwszego Konsula, lecz sądził, iż nie należy zmarnować nadarzającej się szansy, gdyż, jak mówił, „klęska potrzebowała zaledwie kilku lat, aby dokonać swego dzieła, chociaż potrzebne były całe lata przygotowań: toteż trzeba będzie wieków, aby odbudować zachwiany dom świętości”. Nawet gdyby porozumienie z Francją nie okazało się doskonałe, odnowa, którą by ono umożliwiło, mogła mieć doraźnie korzystne następstwa.

Rokowania toczyły się już kilka lat. Papież wysłał najpierw do Paryża arcybiskupa Spinę (1756-1828), który układał się z Talleyrandem (1754-1838), ministrem spraw zagranicznych, oraz z księdzem Bernier (1762-1806), przyszłym biskupem Orleanu. Rozmowy napotkały od razu duże przeszkody, gdyż negocjatorzy francuscy żądali, aby episkopat został całkowicie odnowiony, natomiast arcybiskup Spina nalegał, aby katolicyzm został uznany za religię państwową. Pragnąc działać szybko, Bonaparte wysłał wtedy do Rzymu ambasadora Cacaulta, aby nakłonił Piusa VII do wysłania do Paryża w charakterze negocjatora kardynała Consalviego. Sekretarzowi stanu udało się nie bez przeszkód osiągnąć porozumienie, które go nie zadowalało, lecz którego zasługą było przywrócenie religii należnego jej miejsca. Kardynał patrzył daleko w przyszłość, przekonany, że uregulowanie we Francji problemów religijnych powstałych w wyniku rewolucji francuskiej pozwoli Stolicy Apostolskiej na wszczęcie rokowań z tymi państwami europejskimi, które mogłyby ulec wpływom rządu francuskiego. W Rzymie nie całkowicie go zrozumiano: niektórzy dostojnicy mieli na uwadze tylko ustępstwa poczynione przez sekretarza stanu, na przykład uznanie konfiskaty majątków duchownych, skompensowanej co prawda przyznaniem biskupom i proboszczom przyzwoitych uposażeń, zmniejszenie o połowę liczby diecezji, czy wreszcie zrzeczenie się diecezji przez biskupów przebywających na emigracji, nakazane w breve Tam multa z 15 sierpnia 1801 roku, i wiele innych. Wkrótce zaczął krążyć po Rzymie obelżywy dwuwiersz:

Aby zachować wiarę, Pius VI poświęcił władzę, Aby zachować władzę, Pius VII poświęca wiarę. 6 lipca 1801 roku podpisano konkordat. Pius VII polecił kardynałowi Caprarze (1733-1810), legatowi we Francji, czuwać nad wprowadzeniem w życie postanowień układu. Nowego legata oczekiwały niezliczone trudności z racji podwójnego sprzeciwu, z jednej strony sprzeciwu kleru konstytucyjnego, który nie godził się na odsunięcie na dalsze miejsce, z drugiej sprzeciwu duchowieństwa działającego poza krajem i żle przyjmującego konkordat zawarty częściowo jego kosztem. Bonaparte dolał oliwy do ognia, narzucając jednostronnie Artykuły organiczne, które dla uspokojenia opozycji politycznej wobec nowego ustroju przejmowały najbardziej gallikańskie postanowienia dotyczące religii z czasów dawnej monarchii, łącznie z wyraźnie wymienioną Deklaracją Zgromadzenia Duchowieństwa z 1682 roku: „Ci, którzy zostaną wybrani, aby nauczać w seminariach, podpiszą Deklarację złożoną przez duchowieństwo francuskie w 1682 roku” – stwierdzał tekst. Kardynał Caprara, a następnie Pius VII złożyli protest. Na próżno.